poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Przepraszam

Piszę tę notkę, żeby was przeprosić. Długo nie było rozdziału, wiem. Niestety przez jakiś czas nie będzie nowego rozdziału. Brak weny, początek roku, ostatnia klasa gimnazjum, jak dla mnie wystarczy, żeby nie móc się skupić. Jeżeli chcesz pomóc w pisaniu rozdziału napisz do mnie, wszystko podane jest w zakładce "Kontakt". Jeszcze raz przepraszam i dziękuję bo jest was coraz więcej.

P.S. Jest nowy zwiastun link znajdziecie w zakładce "Zwiastun"

Gats xx


czwartek, 31 lipca 2014

Chapter 7

*ZOEY'S POV*
Wbiegłam po schodach na górę i skierowałam się do swojego pokoju. To nieduże pomieszczenie, ale zawsze czuję się w nim bezpiecznie. Może dlatego, że sama je urządziłam. Dwie ściany pociągnięto farbą w kolorze pastelowego błękitu. Pod jedną z nich stoi łóżko, którego biała rama układa się w skomplikowany wzór. Pod drugą biurko, kilka ciemnobrązowych szafek, sztaluga malarska, wokół której porozrzucane były farby, pastele, ołówki, kredki i inne podobne rzeczy. Nad nimi wisi duży napis "HOPE". Resztę ścian, niegdyś białych, przemalowano tak, że teraz przybrały odcień karmelowy. Jedną z nich zajmuje duże okno z widokiem na ogród. Drugą, pokrywają zdjęcia, półki z pamiątkami, różne cytaty i rysunki. Wszystko ozdobione białymi światełkami choinkowymi. Podłoga wyłożona panelami w wielu miejscach , jak zawsze, ubrudzona jest farbą i pastelami. Sufit zdobi skromny, ciemny żyrandol. 
       Wyjęłam z szafy białą koszulkę z napisem "You can't sit with us", jeansowe, przetarte shorty i czarną bluzę z kapturem, po czym  udałam się do łazienki, gdzie mogłam się przebrać. Gotowa zabrałam telefon z pokoju i zeszłam na dół. Usiadłam na białym fotelu, po czym czekając na Zayn'a  włączyłam telewizor. Moje przeglądanie kanałów przerwał dźwięk sms-a. Wyjęłam telefon z kieszeni i odblokowałam go. Jedna nowa wiadomość.
Nieznany: Bardzo tęsknisz skarbie?
Harry. To pewne. Bez pośpiechu odpisałam, dodając od razu jego numer do kontaktów.
Zoey: Mam być szczera czy miła?
No bo co mam mu napisać? Tak, bardzo tęsknie. Możemy się zobaczyć? Nigdy. Może mi się podoba, ale nie będę tak bardzo zdesperowana i głupia. Bez przesady. Poza tym ja nic dla niego nie znaczę, więc to bez sensu.
Harry: Wiem, że tęsknisz skarbie. Każda tęskni
Oh. Każda. Dobra, wcale się tym nie przejmuję. W ogóle  mnie to nie obchodzi. Okej, to zabolało, więc postanowiłam nie odpisywać. Chwilę później zabrzęczał telefon Zayn'a. Wzięłam go ze stolika i przeczytałam wiadomość, już w połowie wybuchając śmiechem.
-ZEEEEEEN NIE MÓWIŁEŚ ŻE IDZIESZ DZISIAJ PIEPRZYĆ LIBBY!!!-krzyknęłam do niego już płacząc ze śmiechu, na co wybiegł z łazienki w bokserkach próbując zabrać mi swój telefon.
-ZGINIESZ MAŁA PIZDO!-zaczął mnie uderzać poduszkami. Oddałam mu telefon.
-Ale wiesz, że jak nie będziesz wystarczająco dobry wszystkiego się dowiem nie?-znowu zaczęłam się śmiać, na co poszedł do siebie trzaskając drzwiami. Przewróciłam oczami i wróciłam do oglądania nudnego serialu w telewizji.

*HARRY'S POV*
Wracałam od Zoey przez park pełen dzieci biegających między drzewami. Minąłem kilka całujących się par i nie wiedząc czemu wyjąłem telefon i napisałem sms-a.
Harry: Bardzo za mną tęsknisz?
Zoey: Mam być szczera czy miła?
Oczywiście. Jak zwykle sarkastyczna.
Harry: Wiem że tęsknisz. Każda tęskni.
Schowałem telefon do kieszeni. Właściwie nie wiem dlaczego napisałem każda. Normalnie pomyślałbym, że wszystko po to by była zazdrosna czy coś, ale ona po prostu ma mnie za dupka. Zresztą co taka dziewczyna jak Zo mogłaby we mnie zobaczyć? Ona przecież jest taka piękna. Jej brązowe oczy wyglądają tak spokojnie i niewinnie. Jej włosy falami opadają na jej ramiona, a mnie świerzbią palce, by zatknąć ich kosmyk za jej drobne ucho, po czym zmarszczyłaby swój uroczy mały nosek i uśmiechnęłaby się tak, że moje serce na chwilę by się zatrzymało. Zaśmiałem się słysząc w głowie jej głos, dogryzający mi co chwila. Jakaś starsza pani posłała mi dziwne spojrzenie, a jej mąż przewrócił oczami.
-Linda kochanie daj spokój. Chłopak po prostu się zakochał.- i odeszli zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. 
Nie jestem zakochany. Nie ma mowy. Ja się nie zakochuję. Nie ma takiej opcji. Kochać to niszczyć
Jednak zanim zdążyłem to przemyśleć wyjąłem telefon i napisałem do Zoey.
Harry: Bądź gotowa o 19. Zabieram cię na dziś wieczór.
Po czym poszedłem wziąć prysznic i przebrać się, do swojego mieszkania.



-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
ROZDZIAŁ PISANY Z POMOCĄ WSPANIAŁEJ @RusherMuffin DZIĘKUJĘ! ♥

No to jesteśmy już po 7 rozdziale! Woah szybko leci. Dziękuję za wszystkie komentarze, ale myślę, że sprawiedliwie będzie ustanowić zasadę:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
I bardzo proszę jeśli chcecie dalej czytać zostawcie komentarz pod tym rozdziałem, bo nie wiem czy jest sens dalej pisać.
dziękuję,
Gats xx

środa, 9 lipca 2014

Chapter 6

*ZAYN'S POV*
Właśnie miałem wyjść na salę, by podać nowoprzybyłym gościom Menu, kiedy zadzwonił mój telefon. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem aparat do ucha:
-Halo?
-Witaj Malik, kope lat. Jak tam siostrzyczka?
-Tom-moje mięśnie wyraźnie się napięły, a karty ze spisem podawanych w restauracji dać, wypadły i z dłoni i upadły na białe kafelki, którymi wyłożona była podłoga-Wypuścili cię z pierdla? Takich jak ty powinni trzymać w izolatce, w psychiatryku-nie mogę uwierzyć, że ten dupek jest na wolności. Tom Jones. Facet odpowiedzialny za całe zło w naszej rodzinie. Spowodował wypadek rodziców, zgwałcił Zoey. Zo…
-Trochę grzeczniej. Chyba zapominasz z kim rozmawiasz i do czego jestem zdolny.
-Nie waż się tknąć Zoey!
-Ups, za późno. Mój braciszek już się nią zajmuje. Mam propozycję, nie do odrzucenia.
-Nie chcę od ciebie żadnych propozycji-warknąłem, na co Tom się głośno zaśmiał.
-Więc twoja siostra długo nie pożyje. Tak mi przykro. Może jednak posłuchasz?
-Mów.
-Za trzydzieści tysięcy dolarów, Zoey będzie bezpieczna, nic jej się nie stanie.
-A jeśli nie zapłacę?
-To będą ostatnie tygodnie życia twojej siostry.-powiedział poważnie. Westchnąłem i przetarłem dłonią zroszoną potem twarz.
-Ile mam czasu?
-Dwa tygodnie, ani dnia dłużej.
-Dobrze zapłacę.
-Świetnie. Jutro wyślę ci miejsce spotkania. Tymczasem uważaj na siostrę. Może jej się coś przypadkiem stać. Pamiętaj, jeśli powiadomisz policję, Zoey zginie-rozłączył się.
     Zdjąłem swój czarny, kelnerski fartuch i rzuciłem go na blat.
-Em muszę wyjść wcześniej. Zastąp mnie-nie czekając na odpowiedź koleżanki, wybiegłem z restauracji, po czym wsiadłem do swojego auta. Odpaliłem silnik i włączyłem się do ruchu. Po drodze próbowałem dodzwonić się do Zo, niestety bezskutecznie. Coraz bardziej zdenerwowany wybrałem numer Libby.
-Cześć skarbie-odebrała po trzech sygnałach, wyraźnie z czegoś zadowolona.
-Libby jest z tobą Zoey?-nie było czasu na wstępy i tłumaczenia, ten psychopata już mógł coś zrobić.
-Nie, już poszła. Harry miał ją odprowadzić do domu. Coś się stało?
-Cholera… czekaj… kto to jest Harry?
-Harry Styles. Nowy chłopak Zo. Zayn wszystko dobrze?-radość w jej głosie zmieniła się w narastający niepokój.
-Tak. Po prostu muszę pogadać z Zo. Odezwę się później-rzuciłem telefon na fotel pasażera i jak najszybciej wróciłem do domu.
-Zoey?! Zo jesteś tu?!-krzyknąłem zaraz po otwarciu drzwi frontowych. Odpowiedziała mi tylko grobowa cisza. Wyjąłem telefon z kieszeni moich czarnych spodni i znów kilka razy próbowałem się dodzwonić do siostry. Dobra może kilkanaście razy. No ale co może zrobić starszy, zdesperowany i zdenerwowany, przystojny, cudowny brat, który… Zayn to nie czas na samozachwyt! Nagrałem kilka wiadomości na jej pocztę głosową, po czym usiadłem w kuchni czekając na jakiś znak życia od Zo.
***
Usłyszałem szmer otwieranych drzwi. Zerwałem się z krzesła i wybiegłem na korytarz. Do domu weszła Zoey. Cała i zdrowa. Podszedłem do niej, wziąłem w ramiona.
-Gdzieś ty była? Dwie godziny próbuję się do ciebie dodzwonić.
-Byłam na spacerze. Ty nie w pracy?
-Wyszedłem wcześniej. Kurde Zo wiesz jak się martwiłem?
-Co ci się stało? Ostatnio martwiłeś się tak o mnie po…-urwała wpół zdania-Dobra mów co jest
-Wszystko jest w porządku. Po prostu długo nie wracałaś i nie dawałaś żadnego znaku życia.
-Sorka, bateria mi padła-uśmiechnęła się i wyjęła telefon z kieszeni
- No dobra, usprawiedliłaś się, ale nadal jest mi smutno. Nie pochwaliłaś się swoim nowym chłopakiem.-dźgnąłem ją w bok.
-Nie ma się czym chwalić, zwykły chłopak-wzruszyła ramionami.
-Ej, no co ty? Jest aż taki beznadziejny? Z pewnością nie jest tak wspaniały jak ja, ale…
-Oh zamknij się już-wywróciła oczami
-Chodź-pociągnąłem ją w stronę kuchni.
***
-No więc? Jaki jest ten Harry?-Usiadłem koło niej
-Tak właściwie to skąd wiesz?-zapytała, a ja posłałem jej spojrzenie w stylu ”serio?”
-Kiedyś uduszę tą twoją dziewczynę-mruknęła cicho
-Swoją najlepszą przyjaciółkę chcesz udusić?-zacząłem się śmiać-No już opowiadaj. Jak wygląda?
-Oh więc… Jest wysoki, nawet bardzo. Ponad metr osiemdziesiąt. Ma piękne zielone oczy, ale to nie jest typowa zieleń. Pierwszy raz spotkałam się z tak głębokim kolorem. Jego rysy są tak idealnie ukształtowane, kości policzkowe doskonale uwydatnione, skóra jest miodowego odcieniu. Usta delikatnie różowe. W dolnej wardze ma czarny kolczyk. Włosy układa na różne sposoby, ale widać, że są kręcone. Ramiona i szyję pokrywają tatuaże. Zakładam, że pod koszulką też jest ich pełno. Jest taki…
-Idealny, uroczy, mniej przystojny od mojego najlepszego brata, słodki.-dokończyłem za nią śmiejąc się.
-Nie, nie, bardzo nie i hmmm… tak. Na swój sposób jest słodki-stwierdziła rumieniąc się.
-Ktoś tu się zakochał. I nie mówię o sobie
-Co? Nie. Skąd ci to przyszło do tego pustego łba? Pfffff nie! Oczywiście, że nie! Dlaczego tak myślisz?
-Jestem twoim bratem wyczuwam takie rzeczy
-Dobra, a teraz prawdziwa odpowiedź-wywróciła oczami
-Rumienisz się jak o nim mówisz. Jesteś czerwona jak burak.
-Wcale nie! Po prostu… emmm… to skomplikowane
-Zo tylko uważaj na niego. Może być naprawdę niebezpieczny-powiedziałem poważnie. ”Mój braciszek już się nią zajmuje” rozbrzmiały słowa w mojej głowie.
-Tak jest proszę pana-zasalutowała i wstała w krzesła-Idę się przebrać, później idę na cmentarz. Przyłączysz się?
-Pewnie tylko wezmę prysznic.
-Okej-zabrała swoją torbę z podłogi i pobiegła na górę.
     To się wkopałem. Zo mogła sobie wybrać kogoś bardziej odpowiedniego niż brat kolesia, który chce ją zabić. I co ja mam z panem zrobić panie Styles?



-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam, po dość długiej przerwie. Przepraszam za tak długą przerwę. Postaram się to teraz nadrobić, myślę, że kolejny rozdział pojawi się pod koniec lipca. Byłby wcześniej, ale wyjeżdżam i wrócę dopiero 21 lipca.

Ale to rzeczy… bardzo proszę o waszą opinię w komentarzach, jeśli macie jakieś uwagi proszę napiszcie to poniżej, ewentualnie możecie do mnie napisać. Wszystko napisane jest w zakładce ”KONTAKT”.

Pojawił się zwiastun do tego fanfiction. Mam nadzieję, że przypadł wam on do gustu. Możecie znaleźć link w zakładce ”ZWIASTUN”.

Zmieniłam również zdjęcia w zakładce "BOHATEROWIE"
Jeśli możecie bardzo proszę o rozsyłanie tego opowiadania do znajomych, chciałabym, żeby czytelników było coraz więcej.

Za wszystko bardzo dziękuję,
Gats xx



piątek, 30 maja 2014

Chapter 5

kursywa-wspomnienie

Pierwszy raz tak bardzo bałam się poniedziałku. Beznadziejny strach towarzyszył mi odkąd wybiegłam z zaułku tamtego wieczoru. Kiedy jednak otworzyłam oczy przerażenie narastało. Co się dziś wydarzy? Co zamierza zrobić Harry? Ten przeklęty piątkowy wieczór przywrócił wspomnienia sprzed trzech lat. Szłam wąską uliczką na imprezę u Libby. Lampy rzucały słabe światło na popękany chodnik oraz dziurawy asfalt. Kilka osób zmierzało w tym samym kierunku co ja. Libby była dość znaną osobą, więc jej imprezy odwiedzały cheerleaderki, chłopcy z drużyny, popularne puste blondynki, które naprawdę nic nie wnosiły do tego świata. W sumie było nawet ciekawie. Jeśli chcesz wypić pierwszy kieliszek alkoholu, wypalić pierwszego papierosa, czy zajarać pierwszego joint'a impreza Lib to idealne miejsce. Samochodów nie było zbyt wiele. Tylko jakieś cztery, czy pięć rozświetliły drogę blaskiem jaśniejszym od świateł lamp ulicznych. Dotarłam do wyznaczonego domu. Przywitałam się z kilkoma osobami i rozpoczęłam poszukiwania przyjaciółki. Nie było jej nigdzie na dole. Poszłam na górę. Mój głos mimo krzyków był ledwo słyszalny przez głośną muzykę. Odwróciłam się tyłem do jednej z sypialnie, by mieć lepszy widok na korytarz. Nagle poczułam mocny uścisk na ramieniu i ktoś szybkim ruchem wciągnął mnie do pokoju, który jeszcze chwilę wcześniej znajdował się za moimi plecami. Chciałam krzyczeć, ale głos uwiązł mi w gardle, zresztą i tak nikt by mnie nie usłyszał. Niski głos, idealnie słyszalny dzięki zatrzaśniętym drzwiom, jego twarz przy mojej szyi, ciepły oddech na skórze, dreszcze przeszywające ciało, gęsia skórka pojawiająca się pod wpływem jego dotyku, śmiech, który prześladuje mnie po nocach. Nic przyjemnego.Pomimo moich przeciwstawień TO i tak się stało. Tak, tej nocy zostałam zgwałcona. Potrząsnęłam głową, by wyrzucić z niej dręczące wspomnienia. Wzięłam głęboki oddech, otworzyłam drzwi i weszłam do szkoły. Już w progu uderzył mnie ten specyficzny, znajomy zapach. Damskie oraz męskie, zbyt mocne perfumy, pot wychodzących z hali sportowej uczniów, strach oblewający ich przed testem, aromat przypraw i spalonego jedzenia ze stołówki. Wszystko łączyło się w mieszankę wybuchową. Ruszyłam w kierunku mojej szafki. Z oddali dostrzegłam stojących przy niej Harry'ego i Libby, którzy... rozmawiali?! Niezbyt szybkim krokiem podeszłam do znajomej mi dwójki. Lib pochłonięta paplaniem nawet nie zwróciła na mnie uwagi (często jej się to zdarza, nie powiem jest to strasznie irytujące). Styles natomiast od razu zamilkł. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, szeroko się uśmiechając.
-Cześć skarbie-rzucił na powitanie przesłodzonym, wymuszonym tonem.
-Cześć-chciałam się odsunąć, zacząć krzyczeć, że jest pieprzonym psychopatą, ale moja intuicja kazała mi siedzieć cicho i zostać na miejscu. Przyjaciółka pogratulowała mi, oznajmiła, że będzie czekać w klasie, pocałowała mnie w policzek, po czym odeszła. Spojrzałam na chłopaka, który nadal mnie obejmował. Blada skóra, naciągnięta na twarz uwydatniała jego kości policzkowe. Zielone oczy, jeszcze kilka dni temu z przebłyskami złota, dziś dziwnie wyblakłe patrzyły na mnie spod przymrużonych powiek.
-Co jej powiedziałeś?
-Nic takiego. Może trochę ją podpuściłem ale od tego chyba się nie umiera-zaśmiał się cicho, ale po chwili z jego twarzy zniknął ten głupkowaty uśmiech, w którym nie było ani trochę rozbawienia.-Słuchaj mała...
-Mam na imię Zoey-przerwałam mu ostrym tonem czego zaraz pożałowałam, bo jego mięśnie wyraźnie się napięły.
-Nie myśl sobie, że to wszystko jest mi na rękę. Uwierz nienawidzę cię chyba bardziej niż ty mnie. Robię to tylko dla własnej korzyści więc łaskawie mogłabyś trochę pomóc. Nie byłoby źle gdybyś chociaż udawała, że ci zależy na swoim bezpieczeństwie-warknął-Daj rękę.
-Po co?
-Powiedziałem daj rękę!-powtórzył ostrzejszym tonem, a ja posłusznie wyciągnęłam ku niemu dłoń. Chwycił ją i splótł nasze palce.
-Musisz?-nie odpowiedział. Posłał mi tylko pytające spojrzenie-Najpierw mnie obejmujesz, teraz trzymasz za rękę, czy to...
-Konieczne? Zdecydowanie. Inaczej nikt by nie uwierzył w nasz związek-wypowiadając ostatnie słowo znacząco poruszył brwiami i na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
-Tylko spróbuj mnie pocałować, a powiem wszystkim kim jesteś naprawdę. Nie obchodzi mnie co zrobisz później-kogo ty oszukujesz Zoey? Panicznie się tego boisz.
-Ostra. Lubię takie-przybliżył twarz i dodał szeptem-Nie wiesz z kim zadzierasz kotku-po czym pociągnął mnie w stronę klasy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam w 5 już rozdziale. Mam nadzieję, że się podobał i liczę na opinie w komentarzach.
Przepraszam za tak długą nieobecność. Nie będę się tłumaczyć, bo pewnie i tak macie to gdzieś.
Rozdział dłuższy (przynajmniej tak mi się wydaje) jak na mnie. Oby wam się podobał, bo miałam z nim małe problemy.
Do następnego,
Gats xx

sobota, 10 maja 2014

Chapter 4


*Zoey's pov*

Co do cholery robi tutaj... chwila jak on się nazywał... Harry! Przecież on nawet po schodach nie potrafi normalnie wejść, a co dopiero walczyć! Szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się jak z każdą chwilą zadaje coraz więcej ciosów. Tego się nie spodziewałam. Jego przeciwnik stawał się coraz słabszy, aż w końcu upadł. Gong ogłasza koniec rundy.
-Muszę się przewietrzyć-wstałam z krzesła, zabierając swoje rzeczy.
-Dasz sobie sama radę?-zapytał Zayn z wyczuwalną troską w głosie.
-Pewnie-rzuciłam i wyszłam z sali. Kierowałam się ciemnym korytarzem, prosto na parking. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś za mną idzie. Co chwila się zatrzymywałam i odwracałam. Nikogo nie było. Tylko ciemność. Jedynym światłem w korytarzu, była wąska smuga światła pochodząca z parkingu, oddalonego jeszcze o jakieś 15 metrów. Przyspieszyłam kroku cały czas czując na sobie czyjś wzrok. Już prawie wchodziłam na parking, gdy nagle...

*Harry's pov*

Szedłem za nią najciszej, jak tylko potrafiłem. Nie mogłem dać się zauważyć. Teraz liczyła się dyskrecja. Tak właściwie, to nie wiedziałem co chcę z nią zrobić. Może ją nastraszyć? Tak, strach paraliżuje człowieka. Sprawia, że posuwa się on do rzeczy niemożliwych, niedorzecznych. "Muszę przejąć nad nią kontrolę"-szeptał mój umysł. Kiedy była tuż przy wejściu na parking, złapałem za jej nadgarstki i przycisnąłem ją do ściany. Z jej ust wydobył się krzyk, więc zakryłem je swoją dłonią.
-Bądź cicho, a nic złego ci się nie stanie-warknąłem. Umilkła.-Będziesz grzeczna?-kiwnęła głową, co miało oznaczać "tak". Powoli odkryłem jej usta.
-Czego chcesz?-próbowała być stanowcza, udawać, że się nie boi, jednak przerażenie w jej głosie wyczułby nawet głupek.
-Wiesz jaki jestem, czym naprawdę się zajmuję. Musisz mi obiecać, że nikomu nie powiesz.-spojrzałem w jej brązowe oczy
-Nikt się nie dowie. Masz moje słowo. Proszę puść mnie-jej ciało co chwila przechodziły dreszcze.
-Nie takiej obietnicy. Nie ufam ci Zo. Dlatego mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
-J...jaką?
-Od teraz jesteś pod moją opieką. Coś w rodzaju... mojej dziewczyny...
-Ty chyba żartujesz?!-przerwała mi moją wypowiedź
-Nie pozwoliłem ci się odezwać!-krzyknąłem głośniej niż chciałem
-Przepraszam-pisnęła cicho, spuszczając głowę i zaciskając powieki.
-Od teraz udajemy parę rozumiesz?
-A co jeśli się nie zgodzę?-spojrzała mi w oczy.
-Gorzko tego pożałujesz-szepnąłem jej do ucha i zacząłem składać pocałunki na jej szyi, zjeżdżając coraz niżej.
-Przestań błagam-cała się trzęsła. Podniosłem wzrok na jej twarz, po jej policzkach spływały łzy. Dobra Styles, wystarczy.
-Idź. Weekend masz wolny. Widzimy się w szkole
-Dziękuję. Oczywiście-szepnęła, gdy tylko ją puściłem pobiegła na parking
-Pamiętaj, że jeśli komuś powiesz to cię zniszczę!-krzyknąłem za nią i zacząłem się śmiać sam do siebie. Może być ciekawie...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto czwarty rozdział. Jak dla mnie może być, ale to wy ocenicie. Dziękuję za wszystkie komentarze. Jeśli możecie to udostępniajcie tego bloga, by jak najwięcej osób się o nim dowiedziało.
JEŚLI ZMIENIACIE USERNAME NA TT I NADAL CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O KOLEJNYCH ROZDZIAŁACH PROSZĘ O POINFORMOWANIE.
Nowa zakładka "kontakt". Macie tam mój username na twitterze, numer gg i email. Jeśli chcecie się o coś zapytać, czy po prostu pogadać, śmiało piszcie :)
Kisses,
Gats xx

sobota, 3 maja 2014

Chapter 3

*ZOEY'S POV*

Jakiś czas później byliśmy na miejscu. Wysiadłam z auta, moim oczom ukazał się prowizoryczny parking przepełniony samochodami z przyciemnionymi szybami. Razem z Zayn'em i Libby udaliśmy się schodami na górę. Znaleźliśmy się w starym budynku na obrzeżach miasta. Znałam to miejsce, kiedyś przychodziłam tu z tatą, a on opowiadał mi różne historie ze swojego życia. Mrok w pomieszczeniu rozświetlały lampy, rozmieszczone po dwie, na każdej ścianie. Była to dość duża sala. Na środku znajdowała się scena, która pewnie miała służyć za ring. Wokół niej ciasno rozstawione były krzesełka. Mimo iż sala nie wyglądała na mała, miejsca nie było za wiele. Ściany pochlapano czarną farbą, bo nie można powiedzieć, że ją pomalowano. W każdym kącie postawiono głośnik, z których na razie wydobywała się muzyka. Dwóch, dobrze zbudowanych mężczyzn stało przy wejściu, obserwując każdego wchodzącego widza. Zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie, gdzie już czekali na nas Liam i Niall. Przywitaliśmy się z nimi i wszyscy zwróciliśmy wzrok na ring, ponieważ widowisko już się zaczynało.

*HARRY'S POV*
Siedziałem w swoim pokoju układając sobie w głowie wszystkie myśli. Wyjdziesz tam, zniszczysz frajera i ogłoszą cię zwycięzcą. Musisz się odpłacić za ostatnią porażkę. Musisz mu pokazać kto tu rządzi.
-Styles idziemy-z zamyślenia wyciągnął mnie głos Rick'a. Wstałem z miejsca i poszedłem za nim. Stanąłem w miejscu czekając, aż mnie wywołają. Słyszałem niski głos prowadzącego, muzykę z głośników. Dyskretnie wyjrzałem na salę, zobaczyć ilu ludzi przyszło. Przeleciałem wzrokiem po tłumie. Wtedy dostrzegłem ją. Siedziała w pierwszym rzędzie. Przyglądała się wszystkiemu trochę zdezorientowana. Chyba była tu pierwszy raz. Musiała tu być pierwszy raz, bo wcześniej jej nie widziałem. Zoey zobaczy co robię naprawdę. Odkryje moją tajemnicę. Już się nie wycofam. Będę musiał się nią zająć. Nikt inny nie może wiedzieć.
-Haaryyyyy Styyyleeeeees!-krzyknął prowadzący, a ja musiałem wyjść na salę. Wyszedłem z cienia i wskoczyłem na scenę, oczywiście szeroko się uśmiechając. Przyjacielski uścisk dłoni z przeciwnikiem, który śmiał się pod nosem. O tak, śmiej się puki możesz skurwysynu! Rozległ się dźwięk gongu, oznaczający początek pierwszej rundy. Zdążyłem jeszcze ukradkiem spojrzeć na Zoey. Wpatrywała się we mnie tymi swoimi brązowymi oczami. Nie powiem, była naprawdę ładna. Skup się Styles, masz skopać dupę temu dupkowi! Spojrzałem na James'a, wymierzał mi właśnie pierwszy cios, który odparłem.
-Nie dasz rady. Poddaj się puki możesz!-rzucił
-Zrobię wszystko, żeby cię zniszczyć-syknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Ty serio myślisz, że uda ci się mnie pokonać? Jakoś swojej dziewczyny nie uratowałeś przede mną-czułem jak poziom adrenaliny we mnie wzrasta, a krew zaczyna wrzeć
-Nie wygrasz Styles, jesteś za słaby-nie wytrzymałem. Najmocniej jak tylko potrafiłem uderzyłem go w brzuch, a następnie wymierzyłem mu cios prosto w nos. Obiecałem Kate, że się zemszczę i dzisiaj wypełnię tą obietnicę.
-Zabiłeś moją dziewczynę. Teraz ja zabiję ciebie!-krzyknąłem i znów go uderzyłem. Czułem, że tracę kontrolę nad sobą. Pragnąłem tylko jednego-zemsty. James próbował mnie zaatakować, ale byłem szybszy i ponownie dostał ode mnie w brzuch. Chłopak zgiął się w pół, po czym upadł na ziemię. Kolejny dźwięk gongu, koniec pierwszej rundy. Rozwścieczony zszedłem z ringu i schowałem się w cieniu zimnego korytarza, by ochłonąć. Przed oczami mignęła mi sylwetka wychodzącej Zoey. Instynkt podpowiadał mi, bym za nią poszedł. Tak też uczyniłem. Nie mogłem pozwolić, by moja tajemnica ujrzała światło dzienne.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam w trzecim rozdziale miśki, krótki wiem. Mimo wszystko mam nadzieję, że się podoba, liczę na opinie w komentarzach.
Przypominam, że jeśli chcecie być informowani musicie się wpisać w Księgę Gości.
Kisses,
Gats xx

środa, 23 kwietnia 2014

Chapter 2

-Hej-przywitała mnie Libby tradycyjnym buziakiem w policzek-Gadałaś z Zaynem?
-Lib, wiesz jakie mam zdanie na ten temat
-Dziewczyno rozerwij się trochę! Jest piątek, a ty będziesz siedziała w domu z książkami?
-To źle że chcę mieć dobre oceny? Mam większe ambicje niż praca w burdelu
-Żadna praca nie hańbi-wyszczerzyła się dziewczyna
-Chodź, idziemy, bo McFinn nas potrzebie żywcem jak się spóźnimy-wzięłam potrzebne książki z szafki z szafki i razem z Libby ruszyłyśmy do klasy, śmiejąc się z dziwnych tekstów nauczycielki angielskiego. Rozbrzmiał dzwonek, oznajmiając początek lekcji i wszyscy zajęli swoje miejsca. Do klasy weszła McFinn, a za nią jakiś chłopak. Miał na sobie czarne, trochę podziurawione spodnie, białą koszulkę oraz szarą bluzę z kapturem. Głowę spuścił w dół i wpatrywał się w podłogę, więc nie można było dostrzec jego twarzy. Nie opuszczała mnie jednak myśl, że już kiedyś widziałam tak ubranego chłopaka
-Dzień dobry, to jest Harry Styles. Od dzisiaj chodzi z wami do klasy-chłopak podniósł wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Nie, nie, nie. Błagam tylko nie ten dupek! Cudownie! Nie dość że chodzi ze mną do szkoły, to jeszcze do tej samej klasy
-Harry usiądź koło Zoey i zaczynamy nowy temat
-Co?! Przecież są trzy wolne ławki, dlaczego tam nie może usiąść?!
-Siada z tobą.Wytłumaczysz mu temat. Harry zajmij miejsce i zaczynamy-chłopak uśmiechnął się szeroko i usiadł w ławce. Przez całą lekcję nic się nie odezwał. Zamiast tego ciągle mi się przyglądał. Zadzwonił dzwonek na przerwę. Reszta czasu upłynęła tak samo. Na lekcjach nudno, ale kiedy dzwonił dzwonek dziewczyny lepiły się do Harry'ego. Po skończonych zajęciach wsiadłam do swojego auta i wróciłam do domu.
-Jestem już-krzyknęłam, choć wiedziałam, że jestem sama. Kiedy rodzice jeszcze żyli z ogromnymi uśmiechami na twarzach odpowiadali. Nie mogłam się odzwyczaić, więc teraz kiedy ich już nie ma nadal się witam. Rzuciłam torbę na schody i głodna poszłam do kuchni. Zdając sobie sprawę, że w domu nie ma nic do jedzenia, zamówiłam pizzę.
-Cześć Zo!-przywitał się Zayn wchodząc do domu. Chwilę później chłopak pojawił się w kuchni-To co jemy?
-Zaraz powinna być...-przerwał mi dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, odebrałam pizzę, zapłaciłam i wróciłam do kuchni. Przełożyłam ciasto z pudełka na talerz-Smacznego-postawiłam przed nami talerzyki i nałożyłam sobie kawałek. Po zjedzonym obiedzie Zayn pojechał po Libby, a ja poszłam na górę. Czas podjąć decyzję: iść z nimi, czy zostać w domu? Tak czy nie? Nie czy tak? Zoey skup się! Może być fajnie, zabawisz się trochę. Z drugiej strony mogą nas złapać i będziemy mieli poważne kłopoty. Chodziłam w kółko zastanawiając się czy nielegalne walki to dobry pomysł
-Dobra, trudno. Raz się żyje-zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwaniu jakichś właściwych ubrań. Wybrałam czarny top oraz białą koszulkę na ramiączka z szarym napisem "I'M YOUR BAD GIRL". Przydałyby się jeszcze jakieś spodenki. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Libby
-Hej, słuchaj weź mi swoje czarne shorty
-Okej, zaraz spakuję
-Dzięki cześć-rozłączyłam się i poszłam do łazienki umyć głowę. 10 minut później do domu wparowała moja przyjaciółka
-Zo gdzie jesteś?!-krzyknęła zdejmując swoją skórzaną kurtkę
-Już idę!-mokre włosy zawinęłam w ręcznik i zbiegłam na dół. Przywitałam się z Libby, wzięłam shorty po czym wróciłam do łazienki, by się przebrać oraz wysuszyć włosy. Gotowa zeszłam do kuchni. Na środku pomieszczenia stali Zayn i Lib namiętnie się całując.
-Ja się dziwię, że on cię jeszcze nie przeleciał-wyminęłam ich i nalałam sobie wody do szklanki
-Czekam na moment aż w końcu cię nie będzie w domu-zmroził mnie wzrokiem
-No to jeszcze sobie poczekasz-zaśmiałam się i wypiłam swój napój
-Zbieraj się jedziemy-powiedział Zayn i wyszedł z domu. Wzięłam swoją torebkę, zamknęłam dom i razem z Libby wsiadłyśmy do auta mojego brata

-----------------------------------------------------------
Kolejny rozdział, mam nadzieję że się podoba. Liczę na komentarze. Co sądzicie o nowym wyglądzie? Mnie się bardzo podoba. Przepraszam za opóźnienie. Rozdział miał być w sobotę, ale nie miałam kiedy dodać.
Kisses,
Gats xx